aaa!! dziś się dowiedziałam, że istnieje w ogóle adaptacja mojej ulubionej książki tj. Arsena Lupina! Dziś wieczorem oglądam koniecznie!!! Bo książka jest dziełem dla mnie ;))
Brzmi pięknie, ale wcale tak kolorowo nie jest.... Ja najpierw obejrzałam film jakiś czas temu, książka wpadła mi w ręce stosunkowo niedawno. Wczoraj sobie włączyłam arsene'a żeby porównać tego filmowego z tym książkowym i przyznam szczerze, że się rozczarowałam.... Początkowa scena naszyjnikiem zupełnie inna niż w książce, ale to można od biedy uznać za plus. Potem scena na statku.. i tu już tragedia. Przede wszystkim Arsene zdejmował z kobiet biżuterię bez potrzeby odpinania jej? Czary jakieś? A one nie czuły, że nagle na szyi robi im się lekko? Rozumiem, on odwracał ich uwagę, ale takie cos nie przeszłoby przy cięższej bizuterii, nie ma opcji. A potem co? Okrzyki 'złodziej! złodziej na statku!', a Lupin płoszy się jak amator i ucieka? Sam siebie demaskuje?
Filmowemu Arsenowi zabrakło całego kunsztu, jakim wykazywał się ten książkowy. W filmie Arsene był po prostu dobrym złodziejem. Zakradł sie, ukradł coś, uciekł. Przy okazji pozwolił się na tym przyłapać i zdradził swoja tożsamość. Brakowało mi przebiegłości i sprytu. Brakowalo mi takiej tajemnicy, jaką owiane były wszystkie włamania Arsenea w książce. Brakowało mi aroganckich listów. ,Brakowało mi Arsenea w tym Arsenie.