W połowie filmu straciłam rachubę i orientację. Nie wiem o co tam chodziło, prawdopodobnie o nic. Bohaterowie zachowywali się trochę irracjonalnie...no i był za długi. Z pięć razy miałam nadzieję, że to już ostatnie starcie pomiędzy dobrem a złem a tu znowu cała szopka od nowa...
Zgadzam się, film chaotyczny i nudny, nie wiadomo, o co chodzi. Z niecierpliwością wyczekiwałam końca. Wszystkich bohaterów, których lubiłam, zabili, ci, których nie znosiłam, przeżyli... I moim skromnym zdaniem Arsene był skończonym idiotą. Jedyne, co mi się podobało, to muzyka, a poza tym Romain Duris ma jakiś urok i to pomogło mi wytrzymać cały film ;)
Film wyglądał, jakby twórcy chcieli połączyć Holms'a, matrix, harrego pottera, gwiezdne wojny i Indiana Jonsa w jednym filmie.
Istna tragedia. Ścierpiałam do końca filmu i sama się zastanawiam, jakim cudem.
Jeżeli ktoś się zastanawia nad obejrzeniem, to szczerze odradzam. Istna strata czasu.